Kiedy przyjechałam do Anglii był to pierwszy tutejszy specjał jaki poznałam. Wprawdzie specjał z Tesco, gumiasty i przesłodzony, ale ja i tak przepadałam za tymi bułami.
Tak bardzo, że przestałam się mieścić w spodnie...
Na długi czas o nich zapomniałam, ale przed tegorocznymi świętami Zajączkowymi postanowiłam zrobić je sama.
Przepis miałam w swoim kajeciku, ale z adnotacją, że pochodzi z Moich Wypieków.
Nie wiem czy byłam ślepa przy pisaniu, ale tak przepisałam proporcje zaczynu, że wyszła mi gumowa klucha z którą nic nie szło zrobić. Ile ja wtedy wymyśliłam przekleństw! To było pierwsze ciasto, które surowe wyrzuciłam do śmieci - później sprawdziłam właściwy przepis i dalej szło dobrze.
Wyszły pyszne, pachnące korzennymi przyprawami. Uwaga! Nie można ich zbyt długo trzymać w piekarniku, bo stracą swoją miękkość!
W stosunku do oryginalnego przepisu dokonałam kilka zmian - oczywiście dałam o wiele mniej cukru, ale potrzebowałam więcej mąki, żeby ciasto dało się formować.
Pasta do robienia krzyżyka była z kolei zbyt gęsta i trudno ją było wyciskać, a do tego było jej dużo za dużo - stąd widzicie na zdjęciach jej potrójną ilość...
Dobrze zrobione są to bułki niepodobne do innych które znam - mam na myśli charakterystyczną miękkość. Przy czym ciasto jest zwarte i dość gliniaste.
Pyyycha!
Pyyycha!
Hot Cross Buns
(12 bułeczek)
Zaczyn:
- 2 łyżki mąki,
- 190 ml letniego mleka,
- łyżeczka cukru,
- półtora paczuszki suszonych drożdży (ok. 10g = 2 łyżeczki)
Reszta rzeczy potrzebnych do ciasta:
- 2 szkl. i 2 łyżki mąki (plus do podsypywania) - ok. 350g,
- 60 g masła,
- jajko,
- 3 łyżki cukru,
- szczypta soli,
- pół paczki przyprawy do piernika,
- 2 garści rodzynek i skórki pomarańczowej
Pasta:
- 110 g mąki,
- łyżka oleju,
- 80 ml wody
Składniki na zaczyn: drożdże, mąkę, cukier wymieszać, zalać mlekiem.
Przykryć i odstawić w ciepłe miejsce na około pół godz.
Mąkę z masłem wyrobić palcami na grudki (jak kruszonkę). Dodać resztę składników i zaczyn, dokładnie wyrobić. Ciasto musi odchodzić od ręki - jeśli będzie zbyt kleiste i lejące - wsypać więcej mąki.
Przykryć i ostawić na godzinę, ale po pół godz. walnąć w ciasto pięścią, żeby je odgazować.
Podzielić na 12 kształtnych bułeczek, ułożyć na blasze, zostawić do podwojenia objętości.
Wymieszać składniki pasty, przełożyć do rękawa cukierniczego, nałożyć na bułeczki tworząc krzyż.
Piec około 15 min. w temp. 220 st., C - gdyby się zbyt zbrązowiły nakryć papierem do pieczenia.
też robiłam je w tym roku, ale mi poopadały. ale i tak smakowały całkiem fajnie, chociaż nie mam porównania z prawdziwymi angielskimi :)
OdpowiedzUsuńTakich całkiem prawdziwych angielskich nie znam, bo te Tescowe uważam jednak za lekką podróbkę :)
Usuńjadłam je ostatnio jak byłam w Szkocji - są przepyszne!!!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
Są :)
UsuńI znowu kusisz :)))
OdpowiedzUsuńNiechcący :)
Usuńfajne te bułeczki:) chętnie bym spróbowała:)
OdpowiedzUsuńPodsyłam jedną :)
UsuńBardzo ładne wyszły Ci te bułeczki. Na pewno do wypróbowania, bo smakowicie wyglądają, a czytając składniki widać, że przypadłyby mi do gustu:)
OdpowiedzUsuńSą bardzo smaczne :)
Usuń