Pierwszy raz od dawna spędzaliśmy jakieś "święto" w gronie większym niż nasza trójka... Mimo to nie miałam wcale zamiaru robić tortu, wychodząc z założenia, że to moje urodziny, mamy urlop, więc "leże i pachnę". Ostatecznie z samego rana zostałam wręcz nieco zmuszona do jego zrobienia... I powiem Wam, że tort robiony dla siebie prawie wcale nie sprawia radości. Stanowczo wolę robić torty niespodzianki :)
Zdecydowałam się na tort czekoladowy z czekoladowym kremem na bazie bitej śmietany. Robiłam go już kiedyś bez okazji i wyszedł genialny. Tym razem biszkopt z oryginalnego przepisu zastąpiłam bazą do ciasta "Mleczna kanapka" (tamten nie wyrastał).
O rany...
Ilości przekleństw, które wykrzyczałam przy próbach ubicia polskiej śmiatany nie zliczę... Do teraz nie potrafię pojąć jak to jest, że angielska śmiatana ubija się wręcz na masło po minucie i trzyma tydzień bez ulepszaczy, a polska - gdzie każdy rolnik ma krowę - nie daję się ubić żadną siłą, gdy jest trochę obciążona czekoladą, a do tego bez dodatnia kilogramów fiksów nie utrzyma się w stanie niepłynnym dłużej niż godzinę...
Albo trafiłam na felerną - ostatecznie krem się zważył, a nie ubił. Mówi się trudno - najważniejsze, że smakował, a po przykryciu owocami nie było aż tak widać :)
Spód:
- 6 jaj,
- 1/3 szkl. cukru,
- 1/2 szkl. mąki pszennej,
- 1/2 szkl. mąki ziemniaczanej,
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia,
- 3 duże łyżki kakao,
- 2 łyżki oleju
Mąki przesiać z proszkiem i kakao.
Białka ubić na sztywną pianę. Pod koniec ubijania powoli wsypywać cukier, następnie kolejno po jednym żółtku.
W masę łyżką wmieszać olej, następnie delikatnie wmieszać mąkę.
Piec około 25 min. w 180 st. C.
Krem:
- 3 tabliczki czekolady (2 gorzkie, 1 mleczna),
- 3 - 4 kubeczki śmietany kremówki (przynajmniej 800 ml),
- mały słoik wiśni z kompotu,
- puszka brzoskwiń
Śmietanę podgrzać w garnuszku, dodać drobno pokruszoną czekoladę, zdjąć z ognia i mieszać, aż czekolada całkowicie się rozpuści.
Wystudzić.
Dobrze schłodzić w lodówce.
W czasie chłodzenia usunąć ewentualnie pestki z wiśni, pokroić brzoskwinie w dużą kostkę.
Wyjąć krem z lodówki i ubić na sztywno.
(Polską kremówkę prawdopodobnie będziecie musieli usztywnić fiksami...)
1/3 kremu odłożyć, do pozostałych 2/3 wmieszać większą część wiśni i brzoskwiń.
Dekoracja:
- odłożone wcześniej wiśnie z kompotu,
- rodzynki Marsyl *,
- 1 baton Snickers,
- wiórki kokosowe Marsyl **,
- odłożone wcześniej brzoskwinie z puszki.
Biszkopt przekroić na pół, skropić sokiem z brzoskwiń lub wiśni, dół obficie posmarować kremem z owocami, nakryć górą biszkoptu.
Boki i wierzch posmarować kremem bez owoców.
Zaczynając od środka ozdobić wierzch: pokrojonymi w kostkę brzoskwiniami, pokrojonym w cienkie paski batonem, wiórkami kokosowymi, wiśniami i rodzynkami.
Ideałem będzie jeśli nie zważy Wam się śmietana jak mi :)
Najlepszy jest następnego dnia (tym razem mimo zważenia nie dotrwał).
* Rodzynki firmy Marsyl:
W dawniejszych czasach mój Dziadek przywoził z targu bardzo duże rodzynki. Teraz już takich nie widuje, a jadło się je dosłownie jak cukierki - spokojnie zastępowały deser.
Rodzynki Marsyl są małe, ale za to idealne do ciast, ciasteczek czy muffinek. Słodkie, nie za bardzo wysuszone (bo bywają takie wysuszone na wiór). Jedyne co mi nie pasuje - opakowanie ma 100 g. Dla mnie to za mało. Zawsze kupuje duże opakowania, bo dzięki temu po prostu nie muszę mieć ich co tydzień na liście zakupów (a u nas w tygodniu ich sporo zużywam - do owsianki, do ślimaczków, do jakiegoś ciasta lub na sucho)
Widzę, że firma ma też opakowania 200g - już lepiej :) Jakoś po angielsku jestem przyzwyczajona, że wszystko ma być duuuże - kupuję paczki rodzynek o wadze pół kg :)
** Wiórki kokosowe Marsyl
W UK - z jakiegoś względu na indyjskim dziale - kupuję wiórki kokosowe, które wyglądają jakby ktoś je zbyt długo mielił. Czasem bliżej im już do proszku niż wiórków. Dodaję je do owsianki na zimno i kończy się to tak, że owsianka nimi pachnie, ale nigdzie ich nie widać (a lubie widzieć co jem)
Wiórki Marsyl są idealne - duże, grube - dzięki temu bardziej czuć ich smak w ciastach czy deserach.
Jedyne zastrzeżenie, to znów - wielkość opakowania (70 g). Na porcje kokosanek musiałabym mieć 3 takie paczuszki. Ze strony internetowej wynika, że są też opakowania 100g - to troszkę lepiej.
Marsylowe wiórki na tym nie tracą, ale większe opakowania są praktyczniejsze - zwłaszcza dla osób, które dużo pieką.