21.8.12

Marsylowe niespodzianki :)

Na miesiąc przed urlopem zaczęłam robić dłuuugą listę rzeczy, które muszę przywieźć z Polski.
Solidną jej część zajmowały przyprawy i dodatki kuchenne... Oczywiście większość jest w angielskich sklepach, ale dla mnie to jakieś oszukańce - np. majeranek jest totalnie przemielony i zupełnie bez zapachu... Przyprawy są też w lokalnym polskim sklepie, ale marża, którą sobie doliczają zabija... (Nie tylko na przyprawy - wyobrażacie sobie np. zapłacić 4.70 f za malutką puszkę masy krówkowej?)

Dlatego bardzo się ucieszyłam ze współpracy nawiązanej z firmą Marsyl.
Różnorodność i ilość produktów, które dostałam przerosła moje oczekiwania - większą część mojej listy mogłam po otwarciu paczki wykreślić :)

Do tego niezmiernie mnie cieszy podejście do klienta - adres wysłałam w sobotę, a we wtorek mama pisała, że dotarła do mnie jakaś paczka :)












Część już napoczęłam, a nawet zużyłam - zwłaszcza rzeczy "słodkościowe" wylądowały na moim urodzinowym torcie. To co ocalało wyląduje wkrótce na torcie Michałka :)

Co do Michałka - mam teraz mniej czasu, bo stał się mobilny (= dzień bez guza dniem straconym). Musze go stale obserwować, mieć oczy dookoła głowy i zawracać go z obranych tras (bo jego trasy zawsze kończą się tam gdzie są kanty, albo twarde powierzchnie - ostatnio wlazł pod stół, a później przytrzymując się krzesła pod tym stołem wstał. Nagminnie też próbuje dobrać się do wieży wchodząc pod stolik od telewizora... A nawet próbował się wcisnąć pod własne łóżeczko, gdzie z pewnością zmieściłby się mały kot, ale na pewno nie bardzo duży prawie roczniak...).
Ale postaram się wstawić tort urodzinowy w następnym poście... :)

2 komentarze:

  1. Ahahahah ahh ten nasz słodki michałek <3
    ale tych przypraw i reszte słodkości masz duuuuuuuuuuuużo! fajnieee ;)

    Ja lubię gotować, ale nie robię tego często. Mieszkam z rodzicami więc raczej ide na wygodę, wole jak mama coś ugotuje niż ja mam tracić czas siedząc w kuchni. Ale ostatnio byłam na 5dni u swojego tż kiedy jego rodzina wyjechała na wakacje i poczułam się jak prawdziwa gospodyni domu, że nawet on był zadowolony z posiłków (a nawet pochwalił, że zrobiłam to lepiej niż jego mama). Także jak tylko wyprowadzę się z domu, myślę, że i ja zagłębie się w tematy kucharstwa i będę czerpać z tego czerpać niesłychaną przyjemność. Mam nadzieję, że stanie się to jak tylko skończę na rok szkołę! ahh

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci, że jak ja równe 2 lata temu wyjechałam z Tomkiem do Anglii i zaczęłam gotowac posiłki,to jedliśmy codziennie naleśniki lub zupę owocową xD
      Później poooowoli zaczęłam próbować robić inne rzeczy, ale Tomek ostatnio się przyznał, że nie chciał mi sprawiać przykrości, więc udawał, że mu smakuje xD

      Teraz już nie narzeka, a i ja gotuje coraz lepiej (a nawet bardzo dobrze - mama też mnie chwaliła :D)

      Jak już zaczniesz, to będziemy się mogły wymieniać przepisami:)

      Usuń