Przepis na pierogi z rybą, gdy zobaczyłam go w gazecie, zdziwił mnie na tyle, że wycięłam go i zachowałam, bo "może mnie kiedyś najdzie i zrobię".
Zrobiłam, bo próbowanie mam w zwyczaju i... teraz ja zadziwiam innych mówiąc, że lubię pierogi z rybą.
Dziś nie pamiętam już z jakiej to gazety, a i samego wycinka już nie mam - przepis ocalał wklepany niedbałym pismem w zeszyt.
Bardzo je polecam wielbicielom nowych smaków!
Przewidywałam problem z ciastem, bo proporcje nie są tu podane wagowo, a na łyżki. Są różne łyżki - niektóre niewiele większe od łyżeczki, a niektóre głębokie jak studnie. Ostatecznie do odmierzania wzięłam najbardziej pospolitą i przeciętną - nie przesadzoną w żadną stronę i musiałam dokonać dobrego wyboru, bo to najlepsze ciasto na pierogi jakie znam! Szybko się zagniata, dobrze wałkuje i łatwo skleja, a po ugotowaniu jest bardzo miękkie.
Farsz to połączenie kremowego serka i wędzonej makreli, od siebie dorzuciłam koperek (wg mnie szalenie niedoceniany w zalewie "światowej" bazylii czy oregano) - dla mnie bardzo na tak.
Pierogi z rybą
(dwie porcje)
Ciasto:
- 10 łyżek mąki pszennej,
- 100 ml ciepłej wody,
- duża szczypta soli
Farsz:
- pół średniej makreli - obranej ze skóry i ości,
- 2 łyżki kremowego serka,
- łyżka koperku,
- szczypta soli, trochę pieprzu do smaku
Z podanych składników zagnieść ciasto na pierogi. Nie jest to typowe ciasto zaparzane, więc woda ma być ciepła, ale nie gorąca.
Makrelę rozgnieść widelcem, wymieszać z serkiem i koperkiem, przyprawić do smaku.
Ciasto cienko rozwałkować, wykrawać (u nas zazwyczaj robi się to szklanką, ale ja ostatnio - z lenistwa i w ramach zmniejszania ilości skrawków - kroje je nożem na prostokąty).
Na środek każdego kółka/prostokąta z ciasta nakładać farsz, porządnie zlepić brzegi.
Wrzucać na osolony wrzątek i gotować około 5-6 min. od momentu wypłynięcia.
Gotowe!
Ja pierogów nie okraszam, bo uważam to za bardzo, bardzo zbędny tłuszcz, ale jeśli ktoś lubi, może i nie potrafi się obejść, to można na oleju podsmażyć pokrojoną w kostkę cebulę i polać tym pierogi po ugotowaniu.
(Np. w moim domu rodzinnym pierogów bez okrasy nikt by nie tknął. Moja mama twierdzi, że z tłuszczem "lepiej wchodzą". Moim zdaniem jedzenie powinno być na tyle smaczne, żeby wchodziło samo, a nie żeby trzeba je było popychać olejem. Taki mój mały bzik.)