Swego czasu rozmawialiśmy z Tomkiem na temat "niecodziennych" rzeczy, które już jedliśmy, a których nie. Lubimy takie tematy :)
Stanęło na tym, że żadne z nas nie ma dużego doświadczenia w kwestii owoców egzotycznych. Postanowiliśm kupować co jakiś czas owoc, którego jeszcze nie znamy i próbować z czym i jak to się je.
Na pierwszy ogień poszedł:
Granat.
Znamy soki z dodatkiem tego owocu, ale czy znamy sam granat?
Granat to spora kula, wielkości mniejszego melona. Żeby się dostać do środka trzeba go rozkroić, a później włożyć części do miski z wodą i czekać, aż kawałki skóry opadną na dno, a ziarna wypłyną. Ja to pominęłam, bo niezmiernie lubię się babrać w takich rzeczach, więc wydziobałam ziarenka sama.
Każde ziarenko ma miękką, soczystą, słodką otoczkę, za to środek jest twardy i cierpki.
Uznałabym granat za świetną alternatywę do przekąsek przedtelewizyjnych, bo przyjemnie go pochrupywać, ale przeszkadza mi dziwny posmak, który po nim zostaje w buzi... W małych dawkach jest w porządku :)
Papaja
Papaja ma gruszkowaty kształt, żółto-zieloną niegrubą skórkę i miękki miąższ.
Cała obróbka tego owocu, to obranie go i wydłubanie małych, kulistych czarnych ziarenek.
Jakoś nie wygląda zachęcająco, prawda?
W przypadku tego owocu - jak dla mnie - sprawdza się zasada, żeby nie jeść czegoś co nam się nie podoba wizualnie. Te czarne ziarna ze środka, były dość odpychające - przypominały mi jakieś obślizgłe robale, a fe...
Po pierwszym kęsie wiedziałam już, że go nie przełknę... Tomek był dzielniejszy - powiedział, że zje, ale po kilku kawałkach kazał mi to jednak zabrać...
Papaja jest mdła, jak dla mnie zupełnie niesmaczna - jakby się jadło zupełnie rozgotowany owoc ze starego kompotu. Mało tego - zostawia w buzi okropny posmak - tak sobie wyobrażam efekt pochłonięcia brudnej ścierki do naczyń.
Niewiele jest rzeczy których nie lubię/ nie jem, ale papaji już nie tknę.
Podobno "oryginalna" w ciepłych krajach jest całkiem zjadliwa, ale jakoś w to nie wierzę... ;]
Pomelo
Wielkoscią równy granatowi, owoc cytrusowy. Pachnie obłędnie, obiera się jak pomarańcza.
Ma bardzo grube ścianki pomiędzy cząstkami, więc nie zjadaliśmy w całości, a wybieraliśmy tylko miąższ ze środka.
To taki trochę grejfrut - różowy w środku. Na początku wydaje się, że jest słodki jak mandarynka, dopiero przy połykaniu pojawia się bardzo solidna gorycz.
Ogólnie smaczny - na pewno do niego wrócę, chociaż za grejfrtuami nie przepadam. To wyśrodkowanie między goryczą grejfruta, a słodyczą mandarynki mi odpowiada :)
Ananas
Ananasa znamy wszyscy... Głównie z puszki...
A szkoda.
Jak się do niego dobrać?
Odcinamy pióropusz i spód. Ostrym nożem ścinamy boki. Należy uważać, aby wyciąć wszelkie "igiełki" z boku - są bardzo ostre. Można wydrążyć zdrewniały środek, ale ja to omijam - kroję ananas na plastry, trzymam za środek i obgryzam dookoła.
Ananas z puszki nie umywa się do tego "na żywo". Zalany słodkim syropem traci na wartości, bo... sam z siebie jest niewiele mniej słodszy.
Już mnie nikt nie namówi na używanie puszkowanych ananasów - świeże, niepływające w ulepku są o niebo lepsze!
Jadacie owoce egzotyczne? Lubicie?